Świadectwo po rekolekcjach w Karczówce

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

 

Niech będzie pochwalony w tym świadectwie i w moim życiu Jezus, mój Zbawiciel.

 

Będę mówiła o:
– Rodzinie pochodzenia
– Świadomym oddaniu życia Jezusowi lat temu
– Jak Jezus prowadził mnie do zbawienia poprzez, wspólnotę, DM, modlitwę uwolnienia 5 kluczy, warsztaty 12 kroków
– Odnowienia przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela w wakacje 2025r.
– Konsekwencje ww

 

Ad. 1
Pochodzę z rodziny robotniczej, w której alkoholu nie wylewało się za kołnierz. Mam młodszych brata i siostrę. Moje dorastanie było smutne, przepełnione bólem psychicznym i fizycznym, strachem, samotnością, brakiem bezpieczeństwa, i ochranianiem siebie i rodzeństwa przed pijanymi rodzicami i ich znajomymi.
Mechanizmy obronne, które wtedy ratowały mnie, okazało się, że w dorosłości bardzo utrudniają życie. Czułam się inna, dziwna, samotna, nie ufałam ludziom, zwłaszcza kobietom, wiedziałam, że mogę liczyć tylko na siebie. Dodatkowo, że to co robię, robię najlepiej.

 

AD 2.
Po ślubie wstąpiliśmy z mężem do Domowego Kościoła, gałęzi Ruchu Światło-Życie i jesteśmy w nim 33 lata, mamy trzy dorosłe córki i wnuka. Jeździliśmy co roku na rekolekcje wakacyjne. Na jednych z nich w 2004 roku, kiedy byłam bardzo rozbita emocjonalnie, miałam żal do Boga, że postawił na mojej drodze takiego a nie innego męża. Porównywałam moje małżeństwo z innymi otaczającymi mnie wspaniałymi małżeństwami i zazdrościłam żonom ich mężów. Wracały do mnie emocje z domu rodzinnego tj. samotność, opuszczenie, tęsknota za miłością, beznadzieja, unieważnianie siebie, zamrożenie serca.
Nadeszły wakacje i pojechaliśmy na rekolekcje. Celebracja oddania życia Jezusowi jako Panu i Zbawicielowi w tym swoim rozbiciu postanowiłam potraktować poważnie. Wyspowiadałam się, a potem przedstawiłam Jezusowi swoje serce, wszystko co w nim było z żalem i tęsknotą. Podjęłam decyzję, że powierzam się Jezusowi, że sobie nie radzę ze sobą, z życiem, z małżeństwem, z teściową, z brakiem własnego mieszkania.
Następnie była modlitwa wstawiennicza i skorzystałam z tego. Ksiądz, który modlił się nade mną, powiedział, że ufa, że Jezus mówi do mnie: „TĘSKNIĘ ZA TOBĄ. CHCE SIĘ ROZGOŚCIĆ W TWOIM SERCU.” Te słowa uruchomiły we mnie wodospad łez, gdyż słowo tęsknota były na wierzchu moich emocji. A tu Jezus tęskni za mną! I czeka, aż wpuszczę Go do swojego serca. To było dla mnie mocne przeżycie. Zapisałam sobie te słowa.

 

AD 3.
Jezus mógł zaglądać do mojego serca z przedsionków, ale to wystarczyło, abym widziała jakieś światło. Z łaską Bożą zdecydowaliśmy się na zakup w kredycie malutkiego naszego mieszkania. Moje życie zaczęło być bardziej pozytywne. Na lepsze zmieniły się relacje z teściami, z mężem. Poczułam się zauważona przez Boga, poczułam, że się o mnie troszczy. Jednak na wejście do mojego serca Jezus czekał 10 lat od oddania Mu życia. Cały czas byliśmy z mężem w Domowym Kościele ale zaproszono nas do diakonii modlitwy, do służenia innym modlitwą.
Przeszłam tam modlitwę uwolnienia wg modlitwy 5 kluczy. Ponownie oddałam życie Jezusowi, przebaczyłam wszystkim, którzy mnie skrzywdzili w jakiś sposób, wyrzekłam się kłamstw i duchów, które mnie w jakiś sposób dotknęły, trzymały, nie pozwalały iść za Jezusem. Następnego dnia obudziłam się z początkiem zdania z Biblii tj. „JA SIĘ NA TO NARODZIŁEM I NA TO PRZYSZEDŁEM NA ŚWIAT…..” Wygooglowałam sobie dalszy ciąg, a były to słowa z ewangelii św. Jana, rozdział 18, werset 37:
«Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu».
Te słowa długo we mnie pracowały i żyły. Jezus jest prawdą, mam słuchać Jego głosu, iść za Nim, trzymać się Jego płaszcza. Ale co to jest prawda?
Bycie we wspólnocie prowokowało rozwój duchowy ale doszłam do ściany, bo czy może ślepy prowadzić ślepego. Ktoś podpowiedział mi, że aby uleczyć rany domu rodzinnego mogłabym pójść na „Warsztaty 12 kroków – Wreszcie żyć”.
Zapisałam się i pracowałam nad swoimi ranami serca, emocjami, przeżyciami itp. dwa i pół roku. Odkryłam tam swoje fałszywe obrazy Boga, fałszywe obrazy samej siebie. Nauczyłam się zauważać swoje emocje, uczucia. Być ich w ogóle świadoma. Wiem co robić, gdy mnie zalewają, badam dlaczego. Jestem bardziej świadoma siebie. Zrozumiałam też, że nie muszę zasługiwać na miłość Boga, że Jezus oddał życie za mnie, bo mnie kocha i nie chce nic w zamian. Za to chce dla mnie pełni w każdej dziedzinie mojego życia. I to nie tylko jakaś regułka ale uwierzyłam, że tak jest. Skulona i wystraszona, a jednocześnie bardzo samodzielna i odpowiedzialna Dorotka zniknęła. W końcu chwyciłam rękę, którą cały czas wyciągał do mnie Jezus. Podniósł mnie, wyprostowałam się, patrzę na Niego, idę za nim mimo, że zewnętrzne okoliczności życia nie zmieniły się.

 

Ad. 4
Rekolekcje pt „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Pojechałam na nie z mężem i najmłodszą córką, żeby służyć uczestnikom. Samo miejsce w górach świętokrzyskich było piękne. Po bernardyński klasztor na wysokiej górze nastrajał już duchowo. Nazwałam tę górę moją górą przemienienia. Co tam się zadziało, to widzę dopiero teraz z perspektywy dwóch miesięcy. Bóg dotknął mnie tam swoją czułą miłością, co powoli kruszyło mury mojego serca. Płakałam prze tydzień, od pierwszej Mszy po ostatnią. Było mi głupio tak płakać ale nie potrafiłam tego zatrzymać. Zawsze musiałam być twarda i okazywanie słabości nie było w mojej naturze ale poddałam się temu. To było w zasadzie przyjemne, oczyszczające uczucie tak płakać.
Podczas jednej z pierwszych modlitw ksiądz, który mnie nie znał modlił się nade mną dziękując za miłość, którą już przyjęłam i uwielbiał Boga w miłości, której jeszcze nie przyjęłam. Te słowa zapamiętałam.
Następnego dnia rozważaliśmy słowo z księgi Izajasza 49. Werset 16 rozmiękczył moje serce i więcej łez szczęścia płynęło: „Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną.” I inne tłumaczenie „Oto na swych rękach wyrzeźbiłem twoje mury i ty przez cały czas jesteś przed moimi oczami.” Bóg zrobił sobie tatuaż z moim imieniem.
Ta prawda, że Bóg mnie kocha zrobiła się nagle taka jasna, bliska, odczuwalna, zrozumiała. Te słowa mnie otoczyły, otuliły i sobie z nimi chodziłam i chodzę. Pod koniec rekolekcji mieliśmy okazję odnowić przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Był to dla mnie bardzo wzruszający moment.
Klęczałam przed Jezusem, już tak mi bliskim. Moim Panem, Zbawicielem, Przyjacielem, Powiernikiem, Opoką. Wiedziałam, że Jezus jest w moim sercu, że się rozgościł, tak jak chciał tego 21 lat temu. Dziękowałam Jezusowi, że jest ze mną, kocha mnie, że przeprowadził mnie przez trudy życia, że chodzenie z Nim i za Nim nie jest nudą, a przygodą. Dziękowałam Jezusowi za kłamstwa i prawdy, które odkryłam na tych rekolekcjach tj.:

 

– Kłamstwo: Nic dobrego już mnie nie spotka, będzie tylko gorzej.
I prawda: „ Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. ” Iz 29, 11

 

– Kłamstwo: Bóg błogosławi bardziej innym, ja jestem gdzieś na końcu.
I prawda: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach,
twe mury są ustawicznie przede Mną.” Iz 49, 15-16

 

– Kłamstwo: Muszę się napracować, żeby Bóg spojrzał na mnie.
I prawda: „”Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. ” Łk 15, 31b

 

Ad. 5
Konsekwencje oddania życia Jezusowi po ostatnich wakacjach to:
Pragnienie codziennego spotkania z Jezusem twarzą twarz, łatwość z jaką mi to przychodzi.
Chęć mówienia o Jezusie innym.
Nawrócenie najmłodszej córki, która opiekowała się dziećmi na tych rekolekcjach. Przychodziła na wieczorne modlitwy i uczestniczyła w nich. Ma wiele przemyśleń dot. wiary i swojego postępowania.
Ostatniego dnia rekolekcji dostała propozycję ciekawej pracy, którą rozpoczęła dzień po rekolekcjach i dalej tam pracuje. Ta praca ją cieszy i spełnia się w niej, co wcześniej nie miało miejsca.

 

Ponieważ Jezus mówi też do mnie przez muzykę, zapadła mi w serce piosenka śpiewana podczas ogniska na rekolekcjach pod tytułem „Postanawiam iść za moim Panem”.

 

Słowa i muzyka: Aleksandra Lucińska
1. Postanawiam iść za moim Panem i nie boję się.
Przecież zanim świat stworzony został On już kochał mnie
Swoją śmiercią moją wolność kupił, spłacił cały dług.
Przyjacielem mnie nazywa, choć to wielki Bóg!

 

Ref. On jest perłą, wszystko sprzedam, aby kupić ją.
On jest mocnym fundamentem, gdy buduję dom.
On jest skałą, tylko na niej można pewnie stać.
On jest Siewcą, co wychodzi słowa życia siać.
wolność kupił, spłacił cały dług Przyjacielem mnie nazywa, choć to wielki Bóg.
On jest Drogą, nie zabłądzę, gdy nią będę szedł.
On jest Prawdą i nikt przy Nim nie oszuka mnie.
On jest Światłem, a w ciemności człowiek nie chce tkwić.

 

Z Nim powstanę kiedyś z grobu, aby w pełni żyć.
Jego szukam, chociaż często nie wiem o tym.
Tylko On zaspokoi moją tęsknotę.
Bo jest miłością, która nigdy się nie kończy!
Oto dziś postanawiam iść za moim Panem.